niedziela, 17 kwietnia 2016

Rozdział 24



  Następnego dnia rano dostałam wiadomość w postaci esemeska od Michała. Skąd on wytrzasnął mój numer? Sama mu go podałam? Jak tak, to mam sklerozę. Napisał, że idzie dzisiaj w południe na lodowisko i czy chciałabym z nim pójść. Zanim mu odpisałam musiałam to przemyśleć czy aby na pewno chcę z nim gdzieś wyjść. Może warto dać mu jeszcze jedną szansę ... Może zrozumie, że mam już chłopaka ale potrzebuję przyjaciół. W końcu odpisałam mu i umówiłam się przy wieży Eiffla.
  Na miejscu byłam równo o 11:00. Skorzystałam z momentu, że chłopaka jeszcze nie było i kupiłam parę pocztówek dla przyjaciół.
 - Cześć.- przywitał się znienacka Michał.
 - Hej. - odpowiedziałam z uśmiechem.
 - Nie gniewasz się?
 - Idziemy?
 - Proszę, chcę wiedzieć czy między nami ... jest okej.
Zmusiłam się do uśmiechu.
 - Jest okej. Wybaczam ci, ale uważaj - pogroziłam mu palcem dla zabawy- mój chłopak nie będzie zwracał uwagi na taryfy ulgowe.
 - Okej.
Poszliśmy po bilety a następnie wypożyczyliśmy łyżwy. Z założeniem ich nie miałam większego problemu. Gorzej było z jeżdżeniem. Dopiero teraz przypomniałam sobie jak dawno nie jeździłam na łyżwach. Trzeba się uczyć od nowa. Dam z siebie wszystko i nie będę przynosiła wstydu. Pierwsze wejście na lód, wywrotka. Próbuję dalej. Wywrotka. Następnie uderzenie w barierki z dużą prędkością i zaczepienie się o jakiegoś chłopaka. Jestem zagrożeniem na łyżwach. W pewnym momencie podjechał do mnie Michał.
 - Pomóc czy panienka sobie poradzi?- spytał.
 - Poradzę sobie. Nie myśl, że ... No dobra. Musisz mi pomóc, nie chce kogoś zabić.
Michał chwycił mnie za dłonie i ciągną. On jechał tyłem a ja przodem.
 - Ugnij trochę kolana ... O właśnie! Jakoś dajesz radę.
Uśmiechnęłam się. Niestety, nie na długo. W pewnym momencie zauważyłam Sylwestra. Na początku myślałam, że to tylko jakiś chłopak podobny do niego. Ale jak się bliżej przyjrzałam ... To był on. Byłam pewna na sto procent. Kiedy chciałam się odezwać, podjechała do niego blondynka. I to nie byle jaka. Wysoka,szczupła i blada ... W końcu go pocałowała. To mi wystarczyło. Nie chciałam na niego patrzeć a oczy utopiły się we łzach. W jednej chwili odechciało mi się wszystkiego.
 - Możemy już iść?- spytałam Michała, zatrzymując go.
- Przecież przed chwilą ... Płaczesz? Miałaś wywrotkę?
- Po prostu chce już iść!- powiedziałam i zaczęłam kierować się do zejścia z lodowiska. Niezręcznie otarłam łzy rękawiczką i poszłam odnieść łyżwy. Nie zwracałam uwagi na wołanie Michała, ponieważ teraz nic nie miało znaczenia. Ciągle miałam w głowie ich, całujących się. Co on sobie do cholery wyobraża?! Myślał, że się nie dowiem?! O tym, że przyjechał to mnie nie poinformował ... Ciekawe dlaczego?
 Kiedy już trochę ochłonęłam, zaczęłam powoli wracać do domu. Nie chciałam teraz towarzystwa Michała. Nie chciałam żeby zobaczył mnie zapłakana. Zapłakaną przez Sylwestra.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 23



  Ciocia wróciła około północy a Olek o tej godzinie był na  imprezie z kolegą. Poznałam go. Miły chłopak a jaki kulturalny. Od razu go polubiłam.
  Można było powiedzieć, że to już sobota. W końcu jest północ.Dlaczego nie śpię? Odpowiedź jest prosta. Bo cały czas myślę o Sylwestrze. Na pewno jest na mnie trochę zły, chociaż tego nie okazuje. Chyba będzie lepiej jeżeli nie będę często rozmawiać z Michałem. Przecież w szkole jest wiele innych fajnych ludzi w moim wieku (nie tylko chłopcy). Tak zrobię. Poznam fajną koleżankę z którą później się zaprzyjaźnię a mój chłopak nie będzie zazdrosny. Stać mnie na to.   Zasnęłam dopiero wtedy, kiedy ciocia weszła do mnie do pokoju aby zgasić światło.
   Sobotni ranek zaczęłam dosyć wcześnie. Wstałam i zeszłam na dół do kuchni. Na stole leżała różowa karteczka ze starannie napisaną wiadomością od cioci :
 Nie czekajcie na mnie z obiadem. Dzisiaj na pewno wrócę późno, mam parę spraw do załatwienia na mieście. Możecie sobie coś zamówić albo gdzieś wyjść.
                                                                                               WERONIKA :)
Uśmiechnęłam się, kiedy zobaczyłam buźkę na końcu podpisu. Odłożyłam karteczkę z powrotem i zajrzałam do pokoju Olka. Spał, więc pomyślałam, że zdążę zrobić naleśniki. Była dokładnie 11:45 kiedy zaspany Aleksander wyszedł z pokoju i poszedł prosto do łazienki. Naleśniki już dawno wystygły, będzie musiał je sobie odgrzać. Po tym rozmyślaniu wróciłam do oglądania filmu.
   -Chciałabyś pójść zobaczyć wieże Eiffla?- spytał Olek gotowy już do wyjścia. Chyba od razu wiedział, że się zgodzę.
 - No pewnie!- odparłam z wyraźnym entuzjazmem w głosie. Założyłam ciepłą kurtkę i kozaki, po czym ruszyłam na podbój wieży Eiffla. Na miejscu cyknęłam parę fotek wieży i sobie oraz Olkowi. Zdjęcia wyszły przepięknie i zabawnie. Później wybraliśmy się na kawę do pobliskiej kawiarni a następnie do Pałacu w Wersalu. Cudowne miejsce. Warto było tutaj przyjechać i zwiedzić.  Do domu wróciliśmy około osiemnastej. Ciocia Weronika czekała już na nas z kolacją i oznajmiła nam, że dostała pracę jako stewardessa. No to fajnie! Po posiłku zadzwoniła do mnie Zuzia. Musiałam jej wszystko po kolei opowiedzieć i wysłać świeżo zrobione zdjęcia. W tle słyszałam głos Maćka. Rozmawiałyśmy teraz przez głośnomówiący. Bardzo ucieszyłam się słysząc głosy przyjaciół. Obiecałam im, że wyślę każdemu pocztówki. Rozmawiali byśmy tak aż do nocy, gdyby Zuzie nie wzywały obowiązki. Pożegnaliśmy się i w tym samym momencie dostałam sms-a od Mikołaja. Pisał, że jutro są zawody z koszykówki i szkoda, że mnie nie będzie. Bez ciebie jest jakoś smutno a Sylwek stał się jakiś inny. Tak brzmiało jedno ze zdań. No ba, jakiś chłopak mnie pocałował a Sylwester się tym zamartwia i dlatego jest '' inny ''. Ale mogą być też inne powody. Wiedziałabym o nich gdybym była w Polsce, przy nim. Wytarłam samotną łzę i napisałam do Sylwestra czy wpadnie tutaj na święta. Odpisał, że postara się wpaść na kilka dni. Ucieszyłam się.

poniedziałek, 4 kwietnia 2016

Rozdział 22


 Wróciłam do domu cała rozpromieniona. Nie wiedziałam co robić. Odłożyłam torbę na stół w kuchni i od razu wysłałam wiadomość do Sylwestra :
 JA: Cześć. Będziesz dzisiaj na Skypie około 17:00? Stęskniłam się i chciałabym Cię zobaczyć.
Na koniec wiadomości dodałam serduszko. Już po chwili otrzymałam odpowiedź.
 SYLWEKCieszę się, że piszesz. Chciałbym teraz Cię przytulić. Chodź tu do mnie! Też tęsknię, wszyscy tęsknimy mimo, że nie ma Cię zaledwie jeden dzień. Postaram się być, dla Ciebie wszystko. W końcu będę mógł zobaczyć piękną twarzyczkę.
 Uśmiechnęłam się. Przecież pocałunek z Michałem nic dla mnie nie znaczył. Chłopak na pewno się pomylił, pocałował nie tę dziewczynę.
 - Mamy nie ma?
Usłyszałam za moimi plecami. Aleksander już wrócił. Specjalnie nie hałasował aby mnie przestraszyć.
 - Następnym razem mnie uprzedź zanim wejdziesz. Nie możesz sobie od tak mnie straszyć.
 - Oui!- powiedział Olek i zaśmiał się. (Oui-Tak,po francusku, czyt. Łi).- Jak w szkole?-spytał i zajrzał do lodówki.
 - Nie było najgorzej. Wszyscy są mili ... mniej więcej.
 - Spotkałaś Michała?
 -T-Tak. Miły chłopak. Naprawdę.
 - No tak.
 - Ej! Naprawdę! Nie wygląda mi na typa co lata za każda panną.
 - Za każda nie lata. Za ładnymi dziewczynami pójdzie na koniec szkoły.- chłopak roześmiał się i usiadł przy stole. Ja wzięłam torbę i pomaszerowałam do siebie na górę. Kiedy spojrzałam na zegarek, dochodziła siedemnasta. Szybko włączyłam komputer i poszłam do łazienki aby się odświeżyć. Przecież muszę wyglądać jak człowiek przed moim chłopakiem. Zastanawiałam się, czy powiedzieć Sylwestrowi o tym całym zdarzeniu. Wahałam się. Ale ma prawo wiedzieć ... Chociaż może mu nie mówić? Może tak będzie lepiej? I tak by się nie dowiedział. Wróciłam do pokoju i włączyłam Skyp'a. Kilka sekund później już rozmawiałam z chłopakiem.
 - Witaj słoneczko.- powiedział przesyłając mi buziaka.
 - Cześć.
 - Jak tam u ciebie? Wszystko ok?
 - No pewnie. Ale nie uwierzysz. Pamiętasz tego chłopaka co leżał ze mną na sali w szpitalu? Olka?
 - Tak.
 - Aleksander to mój brat cioteczny.
Chwila ciszy.
 - Teraz mieszkam razem z nim i z moją ciocią.
 - Cieszę się, że masz kogoś bliskiego przy sobie. Jak będzie się coś działo, to zawsze możesz do mnie zadzwonić lub napisać.
 - Wiem,wiem.
 - Poznałaś nowych znajomych?
 - Szczerze, to nawet nie wiem czy mogę go nazwać znajomym.
 - Chłopak?
 - Bardziej kolega, głuptasie!.
 Sylwek zaśmiał się. Specjalnie to zrobił.
 - Chodziło mi o płeć.
 - Chłopak.
 - A żadnych koleżanek tam nie masz/
 - Zazdrosny? Jak na razie nie.
 -Mam prawo być zazdrosny.
Pokiwałam głową. Powiedzieć czy nie powiedzieć ...
 - Słuchaj. Tennowopoznanykolegatomichał,któryjakopierwszysiędomnieodezwałijakmnieodprowadzałtomniepocałowałaleniewiedział,żemamchłopakawsumiemupowiedziałamprzedtympocałunkiem.-wypaliłam jednym tchem myśląc może, że chłopak tego nie zrozumie.
 - Całowałaś się z innym chłopakiem?
 - J-Ja nie chciałam. To nie moja wina. To było takie niespodziewane. Zanim się zorientowałam, już było po wszystkim a Michał odszedł bez słowa ... To nic dla mnie nie znaczyło. To było na pewno jednorazowe z jego strony. On nie chciał.
 - Dlaczego ty tyle gadasz?-przerwał mi Sylwek.
 - Nie jesteś zły?
 - Trochę, ale bardziej to ja jestem zazdrosny.
 - Nie masz o co.
Mrugnęłam do niego okiem. On uśmiechnął się i pomachał mi.
 - Muszę już iść.- powiedział.
 - Jesteś zły. Proszę, nie zostawiaj mnie. Już nigdy nie dam się podejść tak łatwo ...
 - Aniu, spokojnie. Dobrze,że mi powiedziałaś.
Uśmiechnęłam się.
 - Miłego wieczoru i pozdrów kuzyna i ciocię.
 - Okej.
Rozłączyłam się. Po policzku spłynęła mi jedna wielka samotna łza.





  Przepraszam za kolejny bardzo opóźniony rozdział. Musicie mi wybaczyć :). Staram się pisać tak często, jak tylko mogę. Miejcie do mnie dużo cierpliwości i cierpliwie czekajcie na kolejne rozdziały. ;DD.

poniedziałek, 29 lutego 2016

Rozdział 21


 Miło było tak spacerować po szkole z Michałem. Wiem już, mniej więcej, gdzie się wszystko znajduje i ile pomieszczeń ma szkoła. Aż 35 klas i dwie sale gimnastyczne ( oraz spora siłownia ). Mimo, że szkoła jest polska, znacznie  różni się od tej w Polsce.
  Kiedy pod koniec przerwy kończyliśmy przechadzkę, kilka dziewczyn zaczęło chichotać i wskazywać na mnie palcami. Pewnie nigdy nie widziały nowej uczennicy, które pierwszego dnia poznaje szkolnego '' przystojniaka ''.
 - Nie przejmuj się nimi. Są zazdrosne. O mnie.- powiedział Michał, kiedy znaleźliśmy się kilkanaście metrów od dziewczyn. Zatrzymaliśmy się pod moją klasą.
 - Te trzy laleczki lubią wszystkich gnębić, zaczepiać ... Nie daj się.- powiedział chłopak ze śmiechem. Uśmiechnęłam się.
 - Miło było cię poznać.- powiedziałam w końcu.
 - Nie, to mi było miło poznać ciebie.
Michał mrugnął do mnie, po czym zadzwonił dzwonek.
 - To ja lecę, trzymaj się. Będę czekał przed szkołą jeśli zechcesz się jeszcze dzisiaj zobaczyć ...
 - Z chęcią. - powiedziałam z wielkim entuzjazmem. Michał nie wydaje się być takim ... maczo. No chyba że ja poznałam go z innej strony a Olek z innej. Zerknęłam w stronę okna. Śnieg ! Śnieg ! Dużo śniegu ! W końcu spadł pierwszy śnieg ! Uśmiechnęłam się do siebie a Aleksander wraz z nauczycielką historii wpuścił nas do sali. Jest okej. Jak na razie jest okej.
     Lekcje minęły dosyć fajnie, ponieważ poznałam Wiktorię, Sarę, Sebastiana i Octaviana. Octavian jest Francuzem który mówi bardzo biegle po polsku, ponieważ jego tata jest polakiem. Kiedy odebrałam rzeczy z szatni, szybko wyszłam ze szkoły. Michał stał oparty o drzewo, z głową w chmurach otoczony grupą kolegów, którzy rozeszli się kiedy mnie zobaczyli.
 - Jak tam pierwszy dzień w nowe szkole? - spytał.
 - Super ! Poznałam fantastyczne osoby.
 - Czy się już przedstawiałem? Michał jestem.
Wiem to od początku, od samego rana ...
 - Ania.
Michał uśmiechnął się.
 - Pewnie słyszałaś już o mnie dużo plotek ... Ale większość z nich to nieprawda. Wszyscy myślą, że wyrwę każdą laskę. Nawet mógłbym starować do chłopaków ... - tutaj zrobił pauzę, aby wypuścić powietrze - Myślą, że mnie znają. Gówno prawda. Nigdy mnie nie znali. I nie znają. Moją reputację zawdzięczam paru chłopakom i mojej buźce. Wiesz, że nigdy nie miałem takiego ... prawdziwego przyjaciela? Każdy chłopak chce przyjaźnić się ze mną dla '' sławy '' a dziewczyny ... później chcą czegoś więcej.
Uniosłam brwi. Musi mu być ciężko. Michał, nie bój nic ... Pokręciłam głową. Chłopak, widząc moją zmieszaną minę spojrzał na mnie i spytał :
 - Podprowadzić cię ... ?
 - Jasne.
  Szliśmy przez zaśnieżony park, rozmawiając bez przerwy.
 - Tutaj wszystko jest takie ... inne, jest tutaj inaczej niż w Polsce.
Michał roześmiał się.
 - W końcu to Francja !
Uśmiechnęłam się.
  - Mogę się o coś spytać?
  - No jasne.
  - Nie chciałbyś mieć dziewczyny? Wiesz, nie wszystkie są takie same ... A mieć kogoś przy sobie, kogoś bliskiego jest wspaniale.
  - W sumie, chciałbym. Podoba mi się taka ... dziewczyna.
Roześmiałam się. Toż chyba nie chłopak ...
 - Ale pewnie jest zajęta.
 - Dlaczego tak myślisz?
 - Ponieważ jest ładna, zapewne inteligentna, urocza ... A ty masz kogoś?
 - Tak. Sylwester mieszka w Polsce ... Trudno mi było się z nim rozstać na długi czas ...
 - Mówiłem, że ma ...
Michał poczerwieniał. Nie z powodu mrozu, choć w sumie to też jest możliwe. Speszył się. Chwilę później pocałował mnie. Tak, jak jeszcze nikt tego nie zrobił. Nigdy. A kiedy już odkleiłam się od niego on tylko uśmiechnął się słabo i odszedł w innym kierunku. Stałam tam, jak słup soli przez kilka minut. Z transu obudził mnie dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu wyświetliło mi się zdjęcie Sylwestra. Nie odebrałam. Nie mogłam.


sobota, 13 lutego 2016

Rozdział 20



  Ciocia Weronika była bardzo miłą i przyjacielską kobietą. Od samego początku zaczęłam mi opowiadać jak to jest tutaj we Francji ... Ale po pewnym czasie (około 1,5 h bo tak długo jechaliśmy autem do domu cioci) zaczęło mi się nudzić i kompletnie wyłączyłam się z rozmowy. Tak czy inaczej wiedziałam, że będę musiała się jeszcze sporo nauczyć.
 Zaparkowaliśmy przed jednym z domków jednorodzinnych. Skromny ale śliczny dom, ogrodzony żywopłotem. Ciocia, niosąc moje bagaże mimo moich nalegań, że to ja je zaniosę, zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Pokój większy od tego w Polsce. O wiele większy. Kiedy już w miarę się rozpakowałam, zeszłam na dół na kolację. Ciocia zaczęła opowiadać o mamie i wręczyła mi mamine pudełko o którym wspominała w liście. Otworzyłam je od razu. W środku były zdjęcia, biżuteria i to co najbardziej przykuło moją uwagę, malutka różowa książeczka. Jak się później okazało, to był maluśki pamiętnik mamy z dzieciństwa. Zdążyłam jeszcze zajrzeć do niego za nim zasnęłam. Mama opisywała w pamiętniku relacje z najważniejszych dni jej dzieciństwa i o przeróżnych uczuciach jakie ją spotykały. Nie ukrywam, miała dzieciństwo podobne do mojego ale pomimo to ... nigdy się nie załamywała. Cały czas szła na przód i na przód. Byłam dumna, że mam taką mamę. Nawet jeśli nie jest moją biologiczną i nie żyjącą już, mamą.
  Obudził mnie budzik nastawiony na szóstą rano. Musiałam jakoś przestawić się na inny czas. Poszłam do łazienki a później zeszłam na dół do jadalni, gdzie czekało już na mnie ciepłe śniadanie.
 - Aniu, szkoła zaczyna się o ósmej, nie spóźnij się. A z resztą, Aleksander cie zaprowadzi. - powiedziała ciocia upijając łyk kawy. Pokiwałam głową.
 - To polska szkoła, więc nie ma się czego bać, ale dam ci parę lekcji francuskiego.
 - Dobrze. - odpowiedziałam uśmiechnięta.
 - Uważaj tylko na Michała, szkolnego przystojniaka ... - zaczął Olek śmiejąc się. - Jeśli będzie cię zaczepiał, powiedz mi.
 - Okej.
 - No, kochani! Zbierajcie się, już 7:40.
Podziękowałam i wstałam od stołu. Przeżuciłam plecak przez ramię i razem z Aleksandrem wyszłam z domu. Po drodze do szkoły dowiedziałam się jeszcze trochę o Francji, nauczyłam się paru słówek typu :  dzień dobry - Bonjour ( Bążur) , cześć - Salut ( Salu) , Nie, dziękuję - Non, merci (Ną mersi) i takie inne zwroty.
  Chwilę później staliśmy przed dużym budynkiem z cegły. Olek wszedł do srodka ze mną, ponieważ w tej szkole miał wykłady ( tak to zinterpretowałam jak mi o tym opowiadał ). Dzięki Olkowi trafiłam do szatni i pod moją klasę.
 - Jeśli będziesz czegoś potrzebowała, dzwoń. Jak będę miał czas to przybędę najszybciej jak będzie się dało. - powiedział - A i to tamten szkolny przystojniak. - wskazał mi go palcem. Najzwyklejszy chłopak ... ale za to jaki przystojny ! O mamuniu ...  Nie mogę tak myśleć! Mam przecież chłopaka i nikt mu nie dorówna. A zresztą, nie mam na co liczyć. Przecież ten chłopak, Michał, się do mnie nie odezwie. Nawet i lepiej. Po chwili chłopak zaczął iść w moją stronę. Wstałam z ławki przed klasą i chciałam zejść po schodach. Już miałam postawić nogę na stopniu, kiedy " przystojniak '' złapał mnie za rękę i zagadał.
 - Witaj. - powiedział.
 - Cześć ... - odpowiedziałam speszona ale jednocześnie chciało mi się śmiać. Witaj?
 - Jesteś tu nowa, prawda?
 - Raczej tak ...
 - Mogę cię oprowadzić po szkole jeśli chcesz.
 - W sumie ... okej.

niedziela, 31 stycznia 2016

Rozdział 19


 Wtorek. W końcu musiał nadejść dzień, w którym opuszczę kraj. Już z samego rana pakowałam się aby o niczym nie zapomnieć. Kiedy tak się przygotowywałam do przeprowadzki, Sylwester robił mi śniadanie. Powiedział nawet, że nie pójdzie dzisiaj do szkoły aby spędzić ze mną jeszcze trochę czasu.
 Przez cały poranek chłopak udawał szczęśliwego. Ja wiedziałam, że jest inaczej. Sylwester wcale się nie cieszy. Wręcz przeciwnie. Nie może pogodzić się z myślą, że ja go opuszczam. Myślał tak samo jak ja.  W południe chłopak zabrał mnie na zakupy i do kawiarni. Było wspaniale. Kupiliśmy sobie identyczne branzoletki na znak naszej miłości.   Około szesnastej wróciliśmy do domu. Od razu zaczęłam wkładać walizki do bagażnika.Co chwilę zerkałam na Sylwestra. Stał, ciągle wpatrzony w ziemię. W  końcu podniósł głowę i spojrzał na mnie i małymi krokami zbliżył się do mnie.
 - Chcę ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego. - powiedział.
 - Mów.- odparłam. Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
 - Jesteś najwspanialszą i najmilszą dziewczyną jaką dotychczas poznałem. Kocham cię. Zawsze będę o tobie myślał, w każdej chwili.
Wiedziałam, że tego nie wytrzymam. Łzy małymi stróżkami spływały mi po policzkach.
 - Ja też cię kocham! Kocham cię najbardziej na świecie ... Nigdy tak nikogo nie kochałam jak ciebie.
Sylwester uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie. Ścisnęłam go z całej siły. Nie puszczę go, pomyślałam. Nigdy. Staliśmy tak wtuleni w siebie sporo czasu, więc kiedy spojrzałam na zegarek była już 16:45.
 - Musimy jechać ... - powiedział przez łzy Sylwek.
Pokiwałam tylko głową i pocałowałam go. Jedna samotna łza spłynęła mi po prawym policzku.
 Chwilę później byliśmy już w drodze na lotnisko. Cały czas wyglądałam przez szybę obserwując ostatni raz znane okolice.
 - Będzie dobrze. - powiedział Sylwester - Wrócisz jeszcze, do mnie.
 - Obiecuję. - powiedziałam, chociaż sama nie wiem czy szczerze.
Na lotnisku byliśmy o 17:25. Kiedy już wszystko załatwiliśmy, udaliśmy się w stronę samolotu. Sylwester wszedł do środka razem ze mną, aby pomoc mi z bagażami podręcznymi.
 - Nie rozrabiaj tam, pamiętaj.- powiedział chłopak z uśmiechem.
 - Dobrze. - odpowiedziałam całując go.
Po chwili Sylwester opuścił pokład samolotu. Pomachałam mu przez okrągłe okienko, kiedy zobaczyłam Zuzię, Mikołaja i Dorotę. Ponownie nie wytrzymałam i łzy same cisnęły mi się do oczu. Machałam do nich dotąd, aż straciła ich z oczu. Oparłam się o siedzenie i wytarłam chusteczką nos.
 Po mojej lewej stronie siedział młody chłopak, który słuchał muzyki. Kogoś mi przypominał. Kiedy chłopak otworzył oczy, zdjął kaptur i spojrzał na mnie od razu go rozpoznałam. Obok mnie siedział Aleksander, kolega poznany w szpitalu. Aż mnie zatkało.
 - O, Ania! - przywitał się chłopak.- Co ty tutaj robisz ?
Uśmiechnęłam się.
 - Przenoszę się do Francji.
 - Co za zbieg okoliczności! Ja właśnie też lecę do Francji. Zmieniam studia i pomyślałem, że mógłbym wtedy zamieszkać u mamy.
 Większość drogi oboje przegadaliśmy. W końcu kapitan przez głośniki ogłosił, że za parę minut będziemy na miejscu. Była dokładnie 21:30 kiedy samolot wylądował.  Aleksander pomógł mi z bagażami a poźniej wrócił po swoje. Ja w tym czasie zaczęłam oglądać się za ciocią. Cioci Weroniki nie widział dobrych parę lat, jak w ogóle ją widziałam. Bałam się, że zapomniała o mnie albo, że to ja jej nie rozpoznam.
 - Kogo tak wypatrujesz? - spytał Olek siadając na swojej walizce.
 - Cioci ... Weroniki.- odparłam bacznie się rozglądając.
Po dłuższej chwili Aleksander wypatrzył swoją mamę.
 - Ooolek!- krzyknęła jego mama - Widzę, że już poznałeś Anię. To córka mojej siostry, Kaśki. Pamiętasz ją, prawda?
Zrobiłam wielkie oczy. To jest moja ciocia?! A Olek to mój brat cioteczny ... Nie mogłam lepiej trafić. Byłam bardzo szczęśliwa.


wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział 18


  Wczoraj nastawiłam sobie budzik na 6:30 ale wstałam około piątej, ponieważ nie mogłam zasnąć z powodu nerwów. Niestety, obudziłam też Sylwestra.
 - Dlaczego nie śpisz? - spytał chłopak zaspanym głosem. Przytuliłam się do niego.
 - Nie mogę zasnąć. Ciągle myślę o jutrzejszym wyjeździe ... Nie chcę opuszczać tego miejsca.
Sylwester pocałował mnie w czoło.
 - Na pewno nie wyjeżdżasz na zawsze ...
 - Nie wiem ! - przerwałam mu. - A jeśli tak? Jeśli już nigdy cię nie zobaczę? Nie zobaczę Zuzi ...
 - Nawet tak nie mów. Na pewno wrócisz do Polski.
Przeciągnęłam się i poszłam do łazienki.
   Siedziałam tak dopóki na zegarku nie wybiła godzina siódma. Wtedy dopiero zaczęłam szykować się do szkoły. Zamierzałam przeżyć ten ostatni dzień w gronie najbliższych mi osób.
  O 8:45 razem z Sylwkiem siedziałam już w samochodzie. Milczeliśmy. Żadnych rozmów przez całą drogę.  Przed wejściem do szkoły czekała Zuzia z Mikołajem, Maćkiem i Dorotą. Bardzo ale to bardzo ucieszyłam się widząc ich wszystkich. Wzruszyłam się. Wszyscy udaliśmy się do sali matematycznej. Co kilka minut, na każdej lekcji zerkałam na zegarek. Czas upływał nie ubłagalnie szybko. Chciał żebym szybciej znalazła się za granicą i już więcej tu nie wróciła.    Kiedyś lekcje musiały się skończyć. Dokładnie skończyły się około 14:00. Po szkole zaprosiłam wszystkich do Sylwestra ( oczywiście za jego zgodą ). Chciałam ten czas spędzić z przyjaciółmi, których mi nikt nie zastąpi. Nigdy.  Było bardzo miło i sympatycznie. Dostałam od każdego coś w prezencie, na pamiątkę. Wzruszyłam się.

                                                                           * * * * * * *
 Wtorek. Dzień, w którym wszystko się kończy. Rozpoczynam nowe, gorsze życie.   Kiedy tylko z samego rana zjadłam śniadanie, nie miałam ochoty już na nic innego. Nie chciało mi się ruszyć do szkoły ani nawet wyjść na powietrze. Przez cały czas leżałam w łóżku.
 - Chcesz coś ciepłego do picia? - spytał Sylwester uchylając drzwi do pokoju. Wytarłam wilgotne oczy chusteczką.
 - N-Nie ... - odpowiedziałam.
Chłopak usiadł na brzegu łóżka i pocałował mnie. Był smutny. Bardzo smutny.
 - Nie chcę żebyś przeze mnie się smucił. Bądź zawsze uśmiechnięty.
 - Ławo powiedzieć, trudniej zrobić. Przecież wyjeżdżasz i to tak daleko ...
Uśmiechnęłam się szeroko i położyłam mu dłoń na ramieniu.
 - Chociaż teraz, proszę uśmiechnij się. Tak jak ty to potrafisz. Uśmiech tylko dla mnie.
Sylwester uśmiechnął się. To był chyba najpiękniejszy i najszczerszy uśmiech jaki w życiu widziałam. Miło jest czuć, że ktoś cię potrzebuje, że ktoś będzie za tobą tęsknić.


  Podoba się ten rozdział? W tym miesiącu możliwe, że będą jeszcze dwa a w lutym (pod koniec lutego, ponieważ będę miała  ferie) będą następne rozdziały :)